"Dziennik Trybuna"- czy reanimowany tytuł ma szansę wejść na rynek?


Z zainteresowaniem śledzę temat powrotu "PRL"-owskiej prasy do kiosków. "Dziennik Trybuna" ma zamiar zająć miejsce w kioskach prasy codziennej. Czy to dziś jeszcze jest możliwe? Start próbnego wydania tego tytułu ma mieć miejsce z okazji 1-majowego pochodu.

Z uwagą obserwuję zmieniające się trendy. Od jakiegoś czasu, zalewany informacją ze wszystkich stron, uciekam w świat bez informacji. I tak z tej perspektywy zastanawia mnie, czy wprowadzenie papierowego dziennika o wyraźnie niszowym targecie jest jeszcze ekonomicznie wykonalne?


Problem z tytułem "Trybuna" jest następujący: otóż tytuł ten nigdy się za dobrze nie sprzedawał. Cena sprzedaży tytułu ze stycznia 2012 roku wynosiła ok. 40 tys. PLN, przynajmniej taką ofertę otrzymałem.

Wydanie papierowego dziennika? Czy to ma jeszcze szanse na rynku? Tytuł wchodzi bez kampanii reklamowej, liczy że sprzeda się w nakładzie o połowę większym niż nieboszczka.

Tu już nawet nie chodzi o kontent, czy o specyficznie pojętą grupę docelową. Dziś tytuły ogólnopolskie to rynek "dołujący"- wystarczy spojrzeć w wieloletnie trendy sprzedaży ogólnopolskiej prasy papierowej.

Zawsze się dziwiłem na określenie "lewica" w kontekście rynku prasy. To odwołanie się do określeń świata polityki zaczerpniętych z języka potocznego jakoś nie pasuje do dzisiejszych realiów. Czy jest jeszcze w Polsce "lewica"?

Sądzę że wydawcy nie do końca znają rynek, albo też i ja nie znam starszych generacji. Wśród młodszych, łatki w rodzaju "lewica- prawica" jakby stały się niemodne. W dodatku- podziały przebiegają już inaczej niż jeszcze pół dekady temu, w chwili śmierci nieboszczki Trybuny. Młodsze populacje przestały się identyfikować z ruchami politycznymi- ruchy polityczne reprezentowane w parlamencie są już częścią innego systemu, dość słabo zakorzenionego społecznie. W mojej ocenie "odkleiły się" od społeczeństwa, a ono odwdzięczyło się tym samym.

Ruchy polityczne już nie wzbudzają tej samej sensacji co jeszcze kilka lat temu, i spokojnie egzystują jakby w innym, równoległym wymiarze. Odwoływanie się do podziałów politycznych przy wprowadzaniu tytułu na rynek wydaje się dziś kuriozalne, ba, dodatkowo może zawężać target. Wydawcy wydają się tym nie przejmować.

Adam Fularz

Komentarze